Wróć do wszystkich odcinków

#12 Ameryko – tak Cię kocham i tak Cię nienawidzę

odcinek

#12

Opis odcinka

Jak Ty to robisz?

To pytanie, które słyszę najczęściej wspominając, że swój zespół EFFECTIVENESS od początku prowadzę zdalnie, na co dzień mieszkając w USA. Ale dzisiaj chcę Ci opowiedzieć nie o wyzwaniach związanych z praca zdalną, ale o tym co dał mi wyjazd do Stanów w kontekście bycia liderem. Przedstawię Ci trzy zagadnienia, które są dla mnie najważniejsze, które wpłynęły na to jak dzisiaj myślę o tym – kim jest lider, co dobrego czerpię z kultury amerykańskiej właśnie, co przenoszę do swojej pracy, a czego nawet za 1 milion dolarów bym nie wdrożyła! Posłuchaj, zapraszam!

Słuchaj podcastu tam gdzie Ci najwygodniej

Transkrypt: #12 Ameryko – tak Cię kocham i tak Cię nienawidzę

Słuchasz podcastu Everest LIDERA.

Cześć, nazywam się Ania Sarnacka-Smith. Zawodowo jestem konsultantem HR, managerem, właścicielką firmy effectiveness.pl, która wspiera liderów we właściwym doborze pracowników, utrzymaniu zaangażowania zespołu wykorzystując swoje najlepsze zasoby bez wchodzenia w utarte schematy.

Cześć! Dzień dobry! Nazywam się  Ania Sarnacka-Smith, jestem obywatelką Polski, a od 7 lat mam status stałego rezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i tu właśnie mieszkam – na wschodnim wybrzeżu w Stanie Ohio. Jak ja to robię? To pytanie, które słyszę najczęściej wspominając, że moja firma Effectiveness jest zarejestrowana i rozliczana w Polsce, i to w Polce stacjonuje zespół, dodam tylko, że różnica czasu między nami to 6 godzin. Zaczęliśmy pracować zdalnie dużo wcześniej zanim ta forma pracy zaczęła być tak popularna, czyli od początku istnienia firmy.

Taką wizytówkę przygotowałam Ci jako wstęp do dzisiejszego odcinka, z którego dowiesz się – co mi dał wyjazd do Stanów w kontekście bycia liderem, co dobrego czerpię, co przenoszę do swojej pracy, a czego nawet za 1 milion dolarów bym nie wdrożyła! No szalona co?! Ktoś by powiedział, że dostaje milion dolarów na talerzu i kręci nosem. No tak, są takie aspekty życia w Stanach (dotyczące też bycia liderem), których tutaj na pewno do siebie nie przejmę! 

Zdradzę Ci, że w przygotowaniu mam też taki odcinek bardziej lifestylowy, dotyczący tego jak różnie Amerykanie i Polacy patrzą na te same zagadnienia. Pomyślałam, że  zrobię dobry użytek z tego, że mieszkam na innym kontynencie i też gdzieś w podcaście będę przemycała takie kulturowe różnice, które też naturalnie pozwolą nam otwierać oczy na to, co się dzieje w naszych zespołach. No, a jak już zdradziłam Ci nad czym pracuję, to też wspomnę, że nagrywam już rozmowy z liderami, więc za kilka tygodni zagoszczą w podcaście liderzy! Osoby, które sobie bardzo cenię, które mają ogromne osiągnięcia w byciu liderem. 

Tyle zapowiedzi i wracamy do dzisiejszego odcinka! Otóż przedstawię Ci trzy zagadnienia, które są dla mnie najważniejsze, które wpłynęły na to jak dzisiaj myślę o tym – kim jest lider, czego uczę, czym się dzielę i które mnie też najbardziej rozwinęły. 

Pierwsze chyba najbardziej podstawowe jest takie, że to tutaj dowiedziałam się co w ogóle oznacza lider, co oznacza leadership i czym to się różni od bycia managerem. No i jasne, ja nawet przed wyjazdem przecież mnóstwo książek na ten temat przeczytałam, gdzieś na różnych szkoleniach byłam, prowadziłam przecież też zespół, z tego też szkoliłam już później jako trener, ale dopiero wyjazd pozwolił mi doświadczyć tego, że bycie liderem nie ma nic wspólnego ze stanowiskiem! Otóż bycie liderem – to jest postawa, siła charakteru, jak John Maxwell mówi – „To jest nic innego jak wpływ jaki wywieram na innych”. I w byciu liderem chodzi o to, żeby wywierać na innych pozytywny wpływ – w tym jak ja myślę, jak patrzę na innych, jak mówię do innych i jaki mam cel tej interakcji. Więc skoro to jest postawa, to liderem można być na każdym stanowisku – może liderem być dyrektor, może być nim specjalista, może być nim asystent i to jest bardzo amerykańskie podejście, ale nie dlatego, że po prostu amerykańskie tylko dlatego, że oni tym żyją! Bo bycia liderem i tego kim jest lider, i jak kształtować postawę liderską – u nich uczy się już w szkole. U nich uczy się tego, żeby skupiać się na swoich mocnych stronach, rozumieć swoje mocne strony, wiedzieć jak z nich korzystać, jak się tym dzielić, ale też w innych wyłapywać to co jest w nich mocne, jak uzupełniać się w zespołach tym co mamy najlepszego do dania, a nie przesadnie skupiać się na tym czego nie mamy. Zdradziła mi to, jedna z moich koleżanek, kiedy kilka lat temu podzieliłam się z nią tym, czego dotyczy moja pierwsza książka „Everest lidera”. Ona jest dużo młodsza ode mnie, a kiedy ja jej opowiadałam o tym, o czym pisałam, to ona była taka zaciekawiona tym, ale jakby dobrze wiedziała czego to dotyczy. I to było dla mnie zaskakujące, bo ona w ogóle nie edukuję się w tym kierunku, i ona mi powiedziała, że – „No tak, tego uczy się nas w szkole. Mamy plakaty, dni lidera. Wskazujemy kto, w czym, w jakiej działalności, aspekcie współpracy w tej naszej społeczności szkolnej po prostu będzie liderem”. 

I ja w Stanach doświadczyłam tego, że kiedy to wiem, kiedy zdobywam świadomość tego, i świadomość siebie – bo to jest kluczowe do bycia liderem (potrzebuję najpierw wiedzieć – co ja mam do dania, i czym ja będę ten wpływ wywierać), no to ja mogę rzeczywiście też zmienić swoje zachowania, mogę zmienić swój sposób myślenia w taki sposób, żeby w tej interakcji z innymi wpływać pozytywnie na innych, dawać to co najlepsze, a nie nadużywać np. chociażby nawet swoich mocnych stron, bo one wtedy się po prostu stają zwyczajnie naszymi słabościami. Mówię o tym, że  doświadczyłam tego w Stanach, bo rzeczywiście podjęłam decyzję o tym, i zaczęłam tego sama próbować jak np. wcześniej myślałam o pracownikach, a jak teraz o nich myślę. I znowu, najpierw mając świadomość tego jakim ja jestem szefem dla zespołu (co ja daję, a czego mi brakuje), jak mogę z innych wydobyć to, co jest w nich najlepsze. 

Może to brzmi dla Ciebie „utopijnie”, jeśli w takim duchu nie pracujesz, ale to jest bardzo poukładany model i krok do tego, żeby taką postawę przyjąć – zaczynamy od siebie, od lepszego rozumienia siebie i tego, jak mój profil zachowania wpływa na innych. To amerykańskie podejście, które bez dwóch zdań, ma swoje zastosowanie do każdych warunków (w tym także do warunków polskich), lecz wymaga odwagi (szczególnie od nas Polaków) i zmiany sposobu myślenia. Wskazuję na to, bo kiedy czasami udzielam się w dyskusjach na Linkendinie, i wskazuję na to, że właśnie do bycia liderem potrzebna jest samoświadomość, bo od tego bierze się to co ja sobie dalej ze sobą robię i jak to wpływa na innych, to zdarza się, że dostanę komentarz w stylu – „Pani Anno, tak, ale w naszej kulturze to mało który szef zespołu ma taką świadomość. Także jeszcze daleko nam do tego”. Tak, tylko takie podejście nie jest podejściem liderskim. Podejściem liderskim jest właśnie podejście z ciekawością – „Aaa, ciekawe jak ona to robi? Aaa, ciekawe co się za tym kryje i co mogę zrobić, żeby tak mieć?”, a nie trwanie przy tym co jest trudne, albo czego nie mamy. Więc potrzebujemy tutaj mocno spojrzeć na to – w jaki sposób ja podchodzę do innych, a jeśli chcę być liderem – taką postawę przyjąć i co potrzebuję zrobić. Więc to wymaga na pewno zmiany sposobu myślenia.

A skoro o zmianie, to przejdźmy sobie do drugiego zagadnienia, które sobie mocno biorę do „świata liderskiego”, którego doświadczyłam po przeprowadzce. To właśnie ta zmiana, a mianowicie przeprowadzka do Stanów pozwoliła mi, wręcz wymusiła na mnie zdobycie jeszcze większej pokory, jeśli chodzi o adaptowanie się do zmian. 

I od ogółu do szczegółu, otóż jestem osobą, która jak zapytalibyśmy – Czy lubisz zmiany?, to ja będą pierwszą z tych, które powiedzą – Oczywiście! Jestem inicjatorką zmian, bardzo je lubię, uważam, że są potrzebne, w nich szukam możliwości (a nie problemów), zauważam trudności (bez dwóch zdań!), ale skupiam się na tym, żebyśmy przeszli zwycięsko przez te trudności lub przez ten etap zmian. Tylko, że sama doświadczyłam, że to, że ja tak mówię, to nie oznacza, że w każdym środowisku będzie mi łatwo w tej zmianie się odnaleźć. Mój proces adaptacji do zmiany, osoby która mówi o tym i czuje gdzieś w środku, że lubi zmiany – trwał 2 lata! To był naprawdę bardzo trudny czas dla mnie, a także dla osób, które miałam wokół, żeby ze mną przeżywać te moje trudności z adoptowaniem się. Bo ja sobie to wyobraziłam tak, że właśnie jest zmiana, idę w nowe środowisko, czekają mnie różne wyzwania, będę mieszkała w kraju, który od zawsze mnie ciekawił, w którym chciałabym mieszkać, nie planowałam – przyznaję, ale chciałabym. I ja nie spodziewałam się, że napotkam na trudności. Z czasem oprócz tego, że zaczęłam tęsknić za rodziną, przyjaciółmi, za teatrem, zaczęło mi brakować języka polskiego oraz takich elementów codzienności – jak mój kubek, mój koc. To wszystko powodowało we mnie dużo frustracji, ja się wtedy bardzo skupiłam na tym czego mi brakuje, a nie na tym co mam. I mój proces takiej dobrej adaptacji do zmiany, zaczął się w momencie, w którym ja sobie dałam prawo do tego, żeby uznać, że  w tym konkretnym środowisku (może w innych nie), ale w tym konkretnym jest mi po prostu ciężko. Naturalnie, to była moja decyzja, ale jestem w miejscu, w którym nie mam tego do czego miałam silne przywiązanie. Brakowało mi tych moich fundamentów, tej mojej kotwicy. Kiedy dałam sobie prawo do tego, żeby się wyżalić, wytęsknić, wypłakać i poprosiłam też osoby, które miałam wokół, żeby pozwoliły mi na to, co nie oznacza, że nie chcę tutaj mieszkać, ale potrzebuję takiego wypłakania się, pogadania o tym, z czym jest mi trudno, wówczas zaczęłam inaczej patrzeć na okoliczności. I tym sposobem np. z językiem – dałam sobie prawo do tego, żeby uznać, że brakuje mi języka polskiego, w związku z tym szukałam co mogę zrobić, żeby sobie z tym poradzić, więc zaczęłam uczyć języka polskiego. Kupiłam sobie kubek, nie sprowadziłam go z Polski, tylko szukałam takiego, który tutaj będzie mi odpowiadał. Kupiłam sobie koc, który tutaj będzie mi odpowiadał. Skupiam się tutaj na takich drobnych elementach, bo one bardzo wychodzą w tej adaptacji, w zmianie w naszych zespołach. Bo może znasz takie sytuacje, kiedy np. proponujemy zmianę pracownikom, wręcz oczekujemy od nich adaptacji w tej zmianie, pokazujemy ją przez pryzmat możliwości, a oni wskazują na jakieś takie wydawałoby się zupełnie nieistotne elementy, i czasami dziwimy się, że oni nie są ambasadorami zmian, które naprawdę przełożą im się na korzyść.  I to co dla mnie jest postawą liderską w tej sytuacji, to jest spojrzenie na to w ten sposób – „No dobrze, co oni  w ten sposób chcą mi powiedzieć? Za czym może oni tęsknią? Czego się oni mogą obawiać? Za czym bardzo konkretnym czują, że będzie im brakowało? Tak jak ten mój kubek, czy koc. A może przez ten kubek, czy koc chcą coś innego mi powiedzieć?”. Czyli tak jakby promujemy to podejście adaptacji do zmian, ale uznajemy, że choćbyś to zakomunikował najlepiej jak potrafisz, wkładając w to mnóstwo energii i zasobów, to bardzo potrzebujemy skupić się na tym konkretnym człowieku, który przez tę zmianę będzie przechodził i nie oceniać, a zrozumieć co będzie dla niego trudnego. I naprawdę nie podcinać mu skrzydeł dlatego, że mu tego koca brakuje, tylko przegadać z nim – Co jest dla niego tym kocem? Co takiego się dzieję, że tego koca mu będzie brakowało?  I z własnego doświadczenia Ci powiem, że jest to sposób na adaptowanie się do zmiany, który przełoży się na to, że w nowym środowisku może być dobrze.

Trzecim zagadnieniem dotyczącym postawy liderskiej, który jest dla mnie fundamentalny i za który naprawdę kocham Amerykę, jest to, że tutaj doświadczyłam, że ludzie są różni! Naturalnie, ja wcześniej teoretyzowałam na ten temat, bo przecież nawet uczyłam o tych różnicach, ale dopiero wyjeżdżając do Stanów doświadczyłam tego, co to oznacza – doświadczając tych różnic. I doświadczyłam tego, że by odnaleźć się w środowisku różnic, to ja potrzebuję je naprawdę zaakceptować. Doświadczyłam również tego, co to znaczy je zaakceptować. I teraz o czym mówię, otóż zobacz, Ameryka to jest taki kraj, który ma rację bytu tylko, jeśli właśnie zaakceptujesz, że tu są różnice. Bo tu jest taki zlepek kultur, za którym stoją różnice językowe, różnice w sposobie myślenia, ubioru, wyznania, spędzania wolnego czasu, podejścia do tego czym jest rodzina, inne relacje, czym jest praca itd. Nie możemy tylko poprzestać na wiedzy o tym, że ludzie są różni. My tutaj naprawdę potrzebujemy zaakceptować te różnice, bo inaczej byśmy się w Stanach po prostu pozabijali. A my potrzebujemy tutaj, i tego uczą Stany, podejść do tych innych ode mnie z ciekawością. I przyznam Ci się, że to nie było dla mnie proste, bo ja bardzo przenosiłam z Polski – to co wiedziałam lub wydawało mi się, że wiem o Stanach czy też  powszechnie mówi się o Stanach. I przenosiłam też to jak ja bym chciała, żeby w Stanach ludzie się zachowywali. I podając ci przykład, taki chyba najbardziej powtarzany mit na temat Amerykanów jest taki, że oni są sztucznie mili. No i mówimy o tym ich podobno sztucznym, życzliwym przywitaniu się w stylu – Hi! How are you? W „Sile różnic w zespole” wyjaśniam co oni naprawdę chcą przez to pytanie powiedzieć, tam nie ma zainteresowania tym jak ty się masz, im chodzi o coś innego, po prostu o życzliwe przywitanie się. Kiedy ja to lepiej poznałam, ale podeszłam do tego z ciekawością, nie tylko właśnie z takim moim filtrem, który miałam przywieziony z Polski, że jacy oni są sztucznie mili, wszyscy uśmiechnięci. Nie, ja dzisiaj wiem, że Amerykanie są mili, oni nie są sztucznie mili. Amerykanie są mili! I oni są dużo bardziej życzliwi wobec siebie, niż my Polacy. I to jest fakt! I może trudno nam być z tym, do momentu w którym my uznamy, że to jak my mamy jest normą. I właśnie Ameryka uczy tego, że nie ma normy. Porozumienia między sobą szukamy w środowisku, w którym jesteśmy – to jest dla mnie kluczowe, również w pracy zespołowej. Zrozumiałam też to, że jeżeli chcę, żeby mi się tutaj dobrze mieszkało, to potrzebuję podjąć decyzje o tym, że chcę tutaj mieszkać. Jeśli podejmuję decyzję, że chcę tutaj mieszkać, to mam skupić się na tym, żeby stworzyć sobie środowisko, żeby mi tu było dobrze i innym ze mną też było dobrze. A nie na siłę forsować to jak byłam przez lata uczona i wychowywana. 

I zobacz jak to się mocno ma do pracy zespołowej, bo te wszystkie narzekania, których doświadczamy czy szefów zespołów (bo liderzy raczej nie narzekają), czy pracowników – one się biorą z tego, że my nie podejmujemy do końca decyzji o tym, że my w tym konkretnym zespole, organizacji chcemy być. Więc, jeśli podejmujemy decyzje, że my tutaj jesteśmy, to teraz moim zadaniem jest stworzyć pracownikom takie warunki, żeby maksymalnie było im dobrze, a pracownikom się do tego zaadoptować i też wziąć współodpowiedzialność za jakość współpracy. Tak! To jest możliwe! 

Takie jeszcze drobne elementy, które próbowałam na co dzień wyplenić z Amerykanów, których miałam w pobliżu, było to w jaki sposób oni się żywią. I to jest to czego bym za milion dolarów nie zrobiła, nie zmieniła, a mianowicie nie zmieniłabym sposobu, w który się odżywiam. Amerykanie jedzą bardzo niezdrowo. Naturalnie, każdy Stan ma swoje podejście do tego, ale porównując Amerykanów do innych nacji – Amerykanie jedzą bardzo niezdrowo, fastfoodowo, tu jest ta kultura szybkiego, łatwego podejścia również do jedzenia. I ja bardzo długo podśmiewałam się z nich, bardzo długo to krytykowałam. I to Ameryka wręcz wymusiła na mnie, że jeśli chcesz, żeby Ci było tutaj dobrze to przestań nas krytykować! Po prostu zaakceptuj, że to mamy, rób po swojemu, my Ci tutaj nie wchodzimy w paradę, ale nawet to jak o tym rozmawiamy (jak możemy rozmawiać), rób tak, żeby żadna ze stron nie czuła się w tym gorsza. I to jest właśnie myślenie liderskie, taki wpływ wywieram na innych, nawet w mówieniu o tym jak się odżywiam (jak podchodzę do edukacji itd.), opowiadam o tym w taki sposób, żeby druga strona chciała z tego czerpać (czy mogła z tego czerpać), a nie czuła się np. z tym źle, czy czuła się winna, że ma tak, a nie inaczej. I to jest liderskie podejście! 

Zdradzę Ci jeszcze jedną taką ciekawostkę, otóż krytykowałam bardzo długo mojego męża za to, że pije zimne napoje, również zimą. To było dla mnie nie do pojęcia. Nie wiem, może też tak masz, ja tak nie miałam. Amerykanie nawet zimą piją napoje z kostkami lodu. Tu jest wszędzie lód. Ja byłam wychowywana jeszcze w duchu podlaskim, że jak jest zimno to, żeby to ciepłe do brzuszka ci poleciało – tak mama mówiła, gotując zupę. Tutaj tego nie ma. Zimą będzie Ci zimno leciało do brzuszka, wcale nie ciepłe. Więc, pamiętam jak mój mąż też powiedział o tym – „Ania, po prostu zaakceptuj to, że ja od dziecka pije zimne napoje i jeszcze nic mi się nie stało”. Więc to też było dla mnie taką dużą lekcją pokory – „No przestań narzucać na niego coś, co ty uważasz, że jest normą, ale popatrz z ciekawością na to. A to czego się dowiedziałam, że pijąc nawet w mrozie zimny napój, niekoniecznie musisz zachorować – to jest taka ciekawostka itd.” 

Podsumowując chociaż wiem, że w podcastach podsumowania nie cieszą się największą popularnością, ale daj mi minutę, bo w takiej pigułce chcę Ci zebrać to czego mnie Ameryka uczy o byciu liderem:

  1. Lider to jest postawa, a nie stanowisko.
  1. Tego można się nauczyć. Za tym ma stać moja decyzja, że ja chcę wywierać na innych pozytywny wpływ. Lider wspiera w zmianie, ale nie na sposób, który jemu wydaje się słuszny, ale taki którego inni potrzebują. Lider chce zrozumieć różnice, a nie ocenia. Lider myśli pozytywnie (nie mylić tego z naiwnością!), myśli o możliwościach, koncentruje się na rozwiązaniach.
  1. I ostatnie, skoro tu jesteś zadbaj o to miejsce, o organizację, o zespół, a nie narzekaj. A jak Ci nie odpowiada, no to je zmień.

I tym może mocnym, ale wierzę, że konstruktywnym wnioskiem zakończę dzisiejsze spotkanie. Za nie Ci bardzo dziękuję i tak jak zawsze na koniec, jeśli uznajesz te treści za wartościowe, bardzo mi pomożesz, dzieląc się informacją o podcaście z innymi.

Do usłyszenia za dwa tygodnie!

Posłuchaj również

odcinek

#74

Jako liderzy dajemy prawo do popełniania błędów naszym pracownikom i niby wiemy, że to  prawo obejmuje także nas – w końcu jesteśmy tylko ludźmi. Ale nawet przeglądając artykułu branżowe więcej znajdziemy tam treści dotyczących najczęściej popełnianych przez managerów błędów i porad, jak ich unikać. A co z przyznawaniem się do tych nietrafionych decyzji? Bo każdy z nas ma takie na swoim koncie. Na własnym przykładzie chcę wskazać Ci:

– Co pomaga mi w przyznaniu się do błędu?

– Co daje mi uznawanie własnych potknięć?

– Po co i jak rozmawiam z zespołem o tym, co mi nie wyszło?

Mam dla Ciebie też ⁠BONUS⁠ z serią pytań, które wesprą Cię w przepracowaniu sytuacji, która wymaga przyznania się do nietrafionej decyzji.

odcinek

#73

Komunikacja bez barier, czy to jest możliwe? Po czym poznać, że komunikacja w zespole jest dobra? Jak ją usprawniać?

O tym wszystkim dyskutuję wspólnie z Przemkiem Witką, Agile Coachem w firmie Dynatrace, autrem podcastu „Agile dla managera”, jak również współtwórcą gry ScrumTale, która doskonale sprawdza się jako narzędzie do budowania zespołów.

Skontaktuj się z nami

Po wypełnieniu formularza 

w ciągu 24h odezwiemy się do Ciebie – działamy naprawdę szybko!